Co to był za dzien! Wyruszyliśmy już o 6 rano, a Monia to nawet przed 6. Jest wtedy super chłodek i idzie się cudownie aż do 12stej, a potem słońce nas nie rozpieszcza. Śniadanie dopiero po siedmiu kilometrach, nic nie było otwarte po drodze, a wyżarłyśmy wszystkie zapasy. Ciekawą miejscowość mijaliśmy po drodze - Lorca - a tam tygodniowa fiesta, mieszkańcy noszą czerwone chusty przez cały tydzień, siedzą przy stołach na ulicy, jedzą i piją, rozmawiają i śmieją się głośno.
Mają różne atrakcje, np. dziś jest bieg krówek i takie tam. Potem doszliśmy do miejscowości Irache, gdzie z kranika leci wino. O rany to było odkrycie!!! Stamtąd już tylko kilka kilometrów do naszego noclegu, ale słońce po prostu lało się z nieba, więc dziś dzień minął mi piosenką "Hard sun" Eddiego Vadera z filmu "Into the wild". Przed samym albergue znajdowała się jakby studnia ze schodkami, gdzie moczyliśmy nogi w lodowatej wodzie. To było super! W albergue rządzi Polak, miłe przyjęcie. Co za dzień dziś na liczniku około 125 km.
Mają różne atrakcje, np. dziś jest bieg krówek i takie tam. Potem doszliśmy do miejscowości Irache, gdzie z kranika leci wino. O rany to było odkrycie!!! Stamtąd już tylko kilka kilometrów do naszego noclegu, ale słońce po prostu lało się z nieba, więc dziś dzień minął mi piosenką "Hard sun" Eddiego Vadera z filmu "Into the wild". Przed samym albergue znajdowała się jakby studnia ze schodkami, gdzie moczyliśmy nogi w lodowatej wodzie. To było super! W albergue rządzi Polak, miłe przyjęcie. Co za dzień dziś na liczniku około 125 km.
Basiu wspaniale Cię czytać a jeszcze fajniej oglądać :) cieszymy się że z kolanem lepiej :) no i trzymiemy kciuki za kolejne kilometry! duże buziaki i uściski od Zielonków
OdpowiedzUsuńo rany, już tyle przeszłyście?! świetnie! całusy z upalnego biura!
OdpowiedzUsuń