Jakby tu zacząć...Dziś zrobiłyśmy kilka dodatkowych kilometrów ha ha, po prostu kochamy chodzić. Rano, kiedy jest ciemno, czasem można popełnić błąd i zejść z trasy, ale co tam najważniejsze, żeby zawrócić a potem już Cruz de Ferro. Zostawiłam wszystkie intencje, kamienie przyjęły to, co napisali rodzina i znajomi i był to moment wzruszający, ale samo Cruz trochę nas jakby rozczarowało. Może za dużo ludzi wokoło było?
Na Cruz pożegnaliśmy się z Laurą i Stefano, którym dziękujemy za te ponad 500 km wspólnej wędrówki. Wejście na Cruz nie stanowiło problemu, ale zejście to już inna bajka. Stromy szlak wynagradzały piękne widoki na zbliżającą się Ponfferadę, do której wejdziemy jutro. A dziś śpimy w kamiennej wiosce o nazwie El Acebo, na wysokości 1150 m.n.p.m. Dziś spędzamy też ostatnie chwile z Matteo, który zdecydował wczoraj, że przyśpieszy wędrówkę i zwiększy kilometry, bo na 28 sierpnia musi być w Santiago, ma wylot do Włoch. A my jesteśmy trochę już zmęczeni i uczciwie zdecydowaliśmy, że nasza trójka ma czas i nie chcemy się już tak forsować - do końca zostało 200 km. Tak to już jest na Camino. Każdy ma swoją drogę. Niech te wszystkie intencje wypowiedziane i niewypowiedziane znajdą odzwierciedlenie w naszych szarych rzeczywistościach.
Basieńko świetne te ostatnie słowa. Twój R.
OdpowiedzUsuńBasiu, jesteś wspaniała. Dobrze, że jesteś.
OdpowiedzUsuńBASIU NIE WIEM CO JEST ALE RYCZE PO TYM TEKŚCIE, NIE WIEM CZY TO ROZSTANIE Z LAURĄ I STEFANO, ŻAL ZA MATEO CZY CO TAM JESZCZE, ALBO DLATEGO,ŻE DZIŚ SZCZEGÓLNY DZIEŃ...POWOLUTKU A DO CELU, CZEKAMY NA CIEBIE SIOSTRUNIA. KASIULKA
OdpowiedzUsuńWOW ponad 500 km robi wrażenie. Jesteście niesamowite!!! gratulacje i pozdrawiamy z Poznania!
OdpowiedzUsuńps. Monia - moja mama Cię ściska mocno! i ja się przyłączam!!! muuua :* :*
Basiu, bardzo sympatyczny post:)
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że już finiszujecie - trzymam kciuki nieustannie:)
Uściski dla Ciebie i Moniki
am