Dzień minął pod znakiem muzycznym. Monia wszędzie widzi orły, więc towarzyszyła nam od rana piosenka "widziałam orła shadow", ponieważ mamy międzynarodową grupę. Potem wspiełyśmy się na piękne wzgórze Alton del Perdon - niesamowity view i che bella vista! Jesteśmy już nieźle "uwłoszczone", więc nici z nauki espanole, ale co tam. Drugi song był pod znakiem celebration, bo w nogach były już łącznie 102 kilometry!!! HA! Więc.. wino się polało, a kolano wyzdrowiało. W Puente la Reina miałyśmy owocowy lunch, a potem speeda do pięknego albergue w Ciraugui, a tam pogrzeb, który trwał ze 3 godziny i na placu zgromadziło się pół miasta. Albergue było koło kościoła, więc mieliśmy gwar do północy i dzwony, które biły co godzinę.
Repertuar Monia ma spory - więc jeszcze wszystko przed Tobą Basiu :D :D Poznań też świętuje pierwsze 100 km, a co tam! Wasze zdrowie!
OdpowiedzUsuń