No i zostało 50 km, jak to leci, szok!! Dziś znowu poczuliśmy radość z wędrowania. Może też dlatego, że o 12 zadzwonił do nas Matteo z Santiago!!! Cieszymy się razem z nim. Jest zmęczony, ale szczęśliwy. Za 3 dni też pewnie to samo odczujemy, ale jeszcze trochę. Dziś było wietrznie, ale przyjemnie. Wzniesienia już coraz mniejsze, a i więcej wiosek na trasie. Dziś nam całe stado krówek zatarasowało drogę i takich pielgrzymów tu spotykamy. Po drodze minęliśmy Palas de Rei - małe i dobre, na śniadaniową przerwę, miasteczko. A potem już w stronę noclegu -Melide przywitało nas gwarem i hałasem ulicznym, od których zdaje się odwykliśmy.
Basia, to niesamowite! Przeszłyście tyle kilometrów! Podziwiam. Wczoraj jak czytałam Twoje relacje, wzruszyłam się bardzo. Tak, że nawet nie byłam w stanie niczego napisać. Basiu, trzymam kciuki. Już niedaleko :-)
OdpowiedzUsuńI już nie mogę się doczekać Twoich opowieści.
Serdeczności. A.