3.08.2013

Day 2 Roncesvalles - Larrasoana

O matko znowu 27 km. Upał jak cholera, ale wiaterek również towarzyszy - uff. No i ten dzień zakończył się moim małym upadkiem. Żwirowato, ślisko i zmęczenie dało się we znaki, ale do końca było tylko 5 km - potłukłam kolano, ale już jest dobrze. Od razu kilka osób rzuciło się na pomoc. Ale to nie koniec problemów, bo i w albergue zabrakło dla nas miejsca. I co? Mamy iść 10 km więcej? No way! Nasi towarzysze z Włoch znaleźli pensjonat!
A tam woda utleniona i inne cuda na moje kolano. A potem już tylko sjesta i długa kolacja z winem. Teraz gadam już po Włosku, a Monika śpiewa Sinatrę jak jest zmęczona.

 
 
 
 
 
 
 

2 komentarze: