17.08.2013

Day 17 Mansilla de las Mulas - La Virgen del Camino

Po chorobie z 2 ostatnich dni i lekkiej gorączce ani śladu. Dziś czułyśmy się jak nowonarodzone. W drodze do Leon wrócił nam Sinatra, czyli w duszy grał New York, New York przerobiony na Leon, Leon. A z czołówkami na głowach śpiewaliśmy Strangers in the dark, oby się tylko Frank na nas nie obraził. Leon zaskoczyło nas piękną gotycką katedrą i ładnym centrum, zadbanym z wieloma ciekawymi konstrukcjami architektonicznymi. W przeciwieństwie do Burgos, w Leon odnajdywaliśmy szlak bez większych problemów.
Do Santiago zostało nam 307 km, różnie liczą, ale coś koło tego. Teoretycznie za 13 dni zrobimy fotę przed katedrą. Za Leon skusiliśmy się na domowego hamburgera, który okazał się być gigantyczny i pyszny i w ogóle myśleliśmy, że do noclegu mamy jeszcze ok. 5 km, a tu po 2 km już byliśmy na miejscu. Śpimy w La Virgen del Camino w niezbyt może atrakcyjnym miejscu, ale zawsze to dach nad głową, tym bardziej, że kto pierwszy ten lepszy. Dziś albergue nie można było rezerwować;)
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

4 komentarze:

  1. PIĘKNE ZDJĘCIA I ZAWSZE JESTEŚCIE TAKIE UŚMIECHNIĘTE TO CIESZY. SIOSTRA MAM WRAŻENIE, ŻE TY MASZ WIĘCEJ "INTENCJI" NA PLECACH NIŻ KOLEŻANKA.PLECAK MASZ 2xWIĘKSZY;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Basiu co tam skarpety w sandałach, PHI TAM! I tak jesteśmy dumni z Waszego każdego kilometra :) albo mało dokładnie czytam albo nie pisałaś że Was jakaś choroba i gorączka dopadła - pewnie żeby nie martwić rodzinki, w każdym bądź razie cieszymy się że siły i niezłomność wędrowca wróciły :D uściski i dużo zdrówka od Zielonków!

    OdpowiedzUsuń
  3. Siosta, tych grzechów po prostu więcej;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Siosta, tych grzechów po prostu więcej;)

    OdpowiedzUsuń